Zdjęcia satelitarne jakie możemy podziwiać w Google Earth i Virtual Earth pochodzą od dwóch firm: DigitalGlobe i GeoEye. W obu programach znajdziemy co prawda jeszcze dane od NASA, a w GE dodatkowo od francuskiego SPOT Image, ale ich rozdzielczość wynosi jedynie kilka (SPOT) - kilkanaście (Landsat) metrów, a nie jeden metr lub lepiej, co ma miejsce w przypadku produktów DG i GEye.
DigitalGlobe posiada satelitę QuickBird (wystrzelony w 2001; rozdzielczość 60cm), z którego pochodzi wiekszość zdjęć w Google Earth. To, co widzimy w GE jest efektem umowy na wyłączność (tzn. że inne serwisy nie mogły wykorzystywać tych zdjęć) zawartej pomiędzy DG a Google. Google zyskało dzięki niej dostęp do archiwum zdjęć, na których sfotografowano setki milionów kilometrów kwadratowych terenów z całego świata. Nie oznacza to jednak, że całość znalazła się w GE - wystarczyło włączyć warstwę DigitalGlobe i zobaczyć ilu zdjęć brakuje; podobnie z jakością - w wielu miejscach umieszczono sceny z wysokim zachmurzeniem lub wręcz zrobione w zimie, choć w katalogu DG istniały o wiele lepsze jakościowo (za to pewnie sporo droższe...). [przy ilościach kupowanych przez Google cena 1 mili kwadratowej wynosiła podobno kilka dolarów, ceny detaliczne są co najmniej kilkunastokrotnie wyższe]
GeoEye jest właścicielem IKONOSa (wystrzelony w 1999 przez firmę Space Imaging, przejętą później przez ORBIMAGE, która to następnie zmieniła nazwę na GeoEye; rozdzielczość 80cm). Zebrane przez tego satelitę dane znalazły się w Virtual Earth (tu również istniała odpowiednia umowa Microsoft - GEye, ale nie uniemożliwiała ona innym wykorzystania danych - przykładem Yahoo Maps).
Archiwum Ikonosa również obejmuje setki milionów kilometrów, jest jednak mniejsze od QuickBirda.
W ubiegłym roku do floty DigitalGlobe dołaczył WorldView-1, mogący poszczycić się zdolnością rozdzielczą na poziomie pół metra, natomiast we wrześniu br. GeoEye wysłało na orbitę GeoEye-1 o podobnej rozdzielczości (teoretycznie 40cm, w praktyce dostępne będą zdjęcia 50cm).
Jednak tym razem danych GeoEye nie znajdziemy w produkcie Microsoftu, bowiem Google podpisało kolejny "exclusive deal" właśnie z tą firmą. Umowa dotyczy jedynie GeoEye-1 i nie obejmuje Ikonosa. Z drugiej strony Google nadal kupować będzie zdjęcia DigitalGlobe, ale już nie na wyłączność. Kontrakt z DG podpisał niedawno Microsoft, dzięki czemu w Virtual Earth znajdzie się o wiele więcej obszarów w wysokiej rozdzielczości (tak, w końcu doczekamy się uaktualnień dla Polski!).
Oczywiście i tak większość uważa GeoEye-1 za "satelitę Google" (no bo przecież logo było na rakiecie...) i każde wykonane przez niego zdjęcie za "zdjęcie zrobione dla Google" (podobnie było z WorldView-1, gdy obowiązywała jeszcze poprzednia umowa z DigitalGlobe). Jednak znaczna część ( jeśli nie większość) zdjęć jest wykonywana dla zupełnie kogo innego - mianowicie NGA (National Geospatial-Intelligence Agency) czyli amerykańską agencję wywiadowczą (jedną z wielu zresztą...). "Firemka" ta przeznaczyła po ponad 200 milionów dolarów na skonstruowanie GeoEye-1 i WorldView-1. A kto płaci, ten może wymagać - np. by nikt poza nią nie dostał zdjęć lepszych niż 50cm.
Obie firmy mają w planach kolejne (czytaj: jeszcze lepsze) satelity: w przyszłym roku startuje WorldView-2 (rozdzielczość 46cm), a w 2011 lub 2012 na orbicie ma się znaleźć GeoEye-2 o rozdzielczości 25cm (oczywiście wszystkie te centymetrowe rozdzielczości będą dostępne jedynie dla NGA et consortes...).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz