Wraca sprawa satelitarnej mapy Warszawy, której używa w kampanii wyborczej Hanna Gronkiewicz-Waltz. Dwa tygodnie temu wspomniałem, że sztab Kazimierza Marcinkiewicza zarzucił kandydatce PO powielenie ich pomysłu (jednocześnie sami tłumaczyli się, że wcale nie wykorzystali ortofotomapy powstałej ze stołecznych pieniędzy, lecz jedynie "ściągnęli zdjęcie z darmowej wyszukiwarki").
Tym razem "Warszawa Moich Marzeń" nie spodobała się resortowi obrony. We wczorajszym (tj. piątek 3.11.) warszawskim dodatku do Dziennika na 2. stronie znalazł się artykuł (linka brak, bo Dz nie ma jeszcze własnego archiwum online...), w którym napisano, że wg urzędników Ministerstwa Obrony Narodowej znajdujące się na mapie koszary i poligony wojskowe powinny zostać zaczernione.
Sztab PO oraz firma Techmex, która sprzedała ową fotomapę, twierdzą, że zdjęcie jest zbyt mało szczegółowe [rozdzielczość wygląda na 10-15m/px - m_k], brak na nim współrzędnych oraz innych informacji, umożliwiających identyfikację tajnych obiektów wojskowych.
Rzecznik MON mówi, że Platforma popełniła błąd, obiekty należało zaczernić lub podmienić na tzw. fałszywkę. Zaraz jednak uspokaja: -Skoro zdejmujemy z obiektów tabliczki z zakazem fotografowania, to nie będziemy robić afery z mapą.
Zaś wg słów Jacka Kozłowskiego, szefa sztabu wyborczego, sprawa jest "sztucznie rozdmuchiwana przez ludzi nieprzychylnych kandydatce"
-Mam na myśli wyrzuconych z PO Sławomira Potapowicza i Pawła Piskorskiego - dodaje.
Cały ten wątek polityczny nie jest tutaj ważny. Zastanawiająca jest natomiast postawa urzędników MON... Naprawdę obawiają się, że ktoś (terroryści?) wykorzysta mapę do niecnych celów? A może po prostu kurczowo trzymają się beznadziejnych i przestarzałych przepisów?
Tych samych przepisów, które wymusiły zaczernienie wojskowych obiektów na wspomnianej ortofotomapie Warszawy. Lecz na co się one zdają, skoro w takim Google Maps można te same obiekty oglądać bez ograniczeń? Co więcej, takie czarne plamy tylko przyciągają uwagę ciekawskich oczu i pokazują, którym obiektom należy się przyglądać na zdjęciach nieocenzurowanych. Być może MON obawia się również i map Google. Dlaczego nie zażądali więc jeszcze usunięcia tajnych obiektów? (Tak jak zrobiły to władze kilku innych państw... z miernym skutkiem).
Wraz z pojawieniem się Google Maps/Earth doszło do prawdziwego wysypu państw 'zaniepokojonych' tym, że ich tajne instalacje mogą być oglądane przez wszystkich (w tym terrorystów). Trochę mnie to śmieszy, bo zdjęcia satelitarne były dostępne od dawna m.in. na stronie Terraserver. Kiedyś nikomu to nie przeszkadzało, a teraz nagle tak?
I jeszcze mała anegdotka: podobno kiedy w latach 80. Amerykanie przysłali do Polski przykładowe zdjęcia z satelity Landsat (ówczesna rozdzielczość to jakieś 30-60m/px), natychmiast zostało one utajnione przez polskie władze... Pytanie: tylko przed kim?
Jak widać czasy się zmieniły, ale ludzka mentalność nie do końca ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz