poniedziałek, grudnia 04, 2006

Gaia... jak feniks z popiołów

Gaia - program, który zyskał (nie)sławę z powodu bezprawnego wykorzystania w nim danych z Google Earth i listu jaki otrzymał jego autor od jednego z szefów Google, powrócił.
Nowa wersja 0.1.1 wykorzystuje dane z NASA World Wind (o czym przeczytać można w Release Notes).

Wracając jeszcze do kwestii używania map GE... Po opublikowaniu wspomnianego listu część internautów nie wiedziała za bardzo, po której stronie się opowiedzieć: czy popierać Google (a to przecież taka wspaniała i innowacyjna firma, co to 'do no evil', poza tym wysłali bardzo grzeczny list, nie to co ten wredny MS ;), czy też bronić idei open source (no bo przecież dane te są *publicznie* dostępne, *każdy* może z nich skorzystać, a wszelka informacja chce być wolna...) Jak zwykle prawda leży gdzieś pośrodku.

Mylą się ci, którzy uważają, że mapy i zdjęcia z GE są publicznie dostępne i nikomu nie można zabronić dostępu do nich (tak jak nie można zabronić nikomu, kto korzysta z Firefoksa dostępu do google.com). Sytuacja przypomina bardziej kodowaną telewizję - przekaz jest zaszyfrowany (tak, dane w GE są zabezpieczone; zabezpieczenie to zostało złamane przez autora Gai), a odbierać go można jedynie przy pomocy dekodera (aplikacja GE) po uiszczeniu opłaty (GE nie jest darmowy - 20/400$ za wersję Plus/Pro, wersja Free wyświetla [lub będzie wyświetlać] małe reklamy). A przecież nikt oficjalnie nie oferuje pirackich... przepraszam, 'opensourcowych' dekoderów z kartą do odbierania HBO... :P
Inaczej wygląda sprawa z Google Maps: tu szyfrowania nie ma, a dane są jakby bardziej dostępne. Pomimo tego Google wymaga stosowania własnego API i tępi wszystkich, którzy do danych odwołują się bezpośrednio.

Ale myli się także druga strona, święcie wierząca w słowa Google. Niewiarygodnym wydaje się fakt, że wystarczy niewielki programik, aby Google zmuszone było zmieniać protokoły/szyfrowanie używane w GE lub, co gorsza, dostawcy danych obrazili się na G i odmówili im sprzedaży kolejnych zdjęć. Wygląda to na zwykłą wymówkę, tym bardziej, że inne firmy najwyraźniej mają lepsze umowy, nie zabraniające wykorzystywania danych poza docelową platformą (Virtual Earth w NASA World Wind oraz z nowszych projektów: Yahoo! Maps w Open Street Map)

Brak komentarzy: